Święty Kazimierz "Junior" Jagiellończyk (urodzony w Krakowie, 3 października 1458 roku, zmarł w Grodnie, 4 marca 1484 roku) herb

Syn Kazimierza IV Jagiellończyka, króla Polski i wielkiego księcia Litewy i Elżbiety Habsburżanki "Rakuszanki", córki Albrechta II (V) Habsburga, króla Niemiec, Czech i Węgier.

Namiestnik Królestwa Polskiego od 1481 roku do 1483 roku, podkanclerz Koronny od kwietni 1483 roku do 4 marca 1484 roku.

"Książę zdumiewającej cnoty i mądrości, tudzież wiedzy nadzwyczajnej, którymi to przymiotami wielu ludów serca do miłości ku sobie przyciągnął" - jak relacjonował biskup przemyski Jana z Targowiska.

Po matce posiadał dziedziczne prawa do koron czeskiej i węgierskiej. W 1471 roku, jako trzynastoletni chłopiec, przywołany przez przeciwników Macieja Korwina, został wysłany na Węgry z armią pod wodzą Piotra Dunina, na nieudaną, jak się okazało, wyprawę po koronę węgierską. Od 1475 roku ojciec wprowadzał go w sztukę rządzenia państwem i w 1481 roku Kazimierz został oficjalnym zarządcą Korony. Rezydował w Radomiu oraz w Dobczycach, a od 1483 roku jako podkanclerzy sprawował rządy na Litwie. Brał udział w pertraktacjach z Krzyżakami, o opozycja antykrzyżacką w Prusach widziała w nim swego przyszłego władcę. Uważany za najwybitniejszego z synów królewskich, odrzucił prośby o poślubienie córki cesarza Fryderyka III, gdyż zamierzał ślubować czystość. Przymioty jego charakteru budziły zachwyt i miłość współczesnych. Cieszył się szczególną popularnością ludu wileńskiego za obronę ubogich i szczodre jałmużny. Jego gorącą pobożność otaczała legenda: opowiadano, jakoby przed świtem biegł zimą do kościoła i klęczał na śniegu przed zamkniętymi jeszcze drzwiami. Przy otwarciu grobu w XVII wieku w trumnie pod głową odnaleziono jego ulubiony hymn maryjny. Związany był z humanistami, a zwłaszcza z Kallimachem, z którego rad i pomocy korzystał. Zafascynowany ideą krucjat i życiem swego stryja, Władysława "Warneńczyka", namówił Kallimacha do napisania historii Warneńczyka.

Urodził się jako drugi syn króla Kazimierza Jagiellończyka 3 października 1458 roku na Wawelu. Świadom wagi wydarzenia kronikarz odnotował je następująco: "Król (...) przybył do Krakowa w poniedziałek przed uroczystościami Wszystkich Świętych (...). Zarządził, żeby Tomasz, biskup krakowski, ochrzcił w niedzielę po uroczystościach Wszystkich Świętych drugiego syna, którego królowa Elżbieta urodziła w czwartek, w dniu świętego Franciszka o brzasku jutrzenki, nadając mu imię Kazimierz. Nakazał, aby uroczystości związane z chrztem odbyły się jeszcze w tym samym dniu oraz w dniach następnych".

Edukacja królewiczów nie ograniczała się bynajmniej do ojcowskich rad i napomnień oraz matczynego wychowania w cnocie chrześcijańskiej. W roku 1467 król powierzył funkcje nauczyciela i wychowawcy czterech najstarszych synów jednemu z najświatlejszych ludzi epoki - kanonikowi krakowskiemu Janowi Długoszowi. W całej Koronie i Litwie nie było lepszego człowieka na takie stanowisko i dlatego, mimo iż popadł był on w niełaskę królewską, właśnie jemu zaproponowano to zaszczytne i odpowiedzialne zadanie. Długosz dosyć niechętnie zgodził się zostać nauczycielem królewiczów, długo odmawiał i uległ dopiero usilnym prośbom króla. Czynnikiem, który przyspieszył jego decyzję, była również świadomość wykonania dobrego dzieła; cóż jest bowiem cenniejszego w oczach Boga i potrzebniejszego Ojczyźnie niż dobre wychowanie przyszłych władców. Przedmiotem ich studiów była historia, łacina, literatura klasyczna, retoryka i teologia. Bazy metodycznej dostarczała bogata literatura poświęcona edukacji rządzących, jak np. Wychowanie królewicza Cyrusa Ksenofonta, Traktat o wychowaniu Euzebiusza, czy też "O wykształceniu księcia Piccolominiego i Speculum regiminis" Piotra z Bergamo. Długosz nie był jedynym nauczycielem królewiczów. Wśród osób, które przyczyniły się do ich wychowania, wymienić również należy wybitnego polskiego teologa Sedziwoja z Czekla, włoskiego humanistę Filipa Buonaccorsiego zwanego Kallimachem, Jana z Kęt (znanego również pod imieniem św. Jana Kantego), który przygotowywał Kazimierza do sakramentu bierzmowania. Dopełnieniem rozwoju intelektualnego j duchowego była nauka rzemiosła rycerskiego pod okiem znakomitego specjalisty - ochmistrza dworu Stanisława Szydłowieckiepo.

Spośród czterech królewskich uczniów największymi zdolnościami wykazywał się Kazimierz. Opinie wszystkich nauczycieli o nim są zgodne: Długosz podkreśla rzadko spotykane zdolności i doskonałą pamięć idące w parze z niezwykle prawym charakterem, Kallimach wprost nazywa go diws adolescens, zaś Szydłowiecki stwierdza, iż "królewicz Kazimierz jest ponad swój wiek rozumny, a blask jego postaci jest wybrany".

W roku 1471 spokojny, harmonijny tryb nauki został nieoczekiwanie zakłócony przez króla. Nadszedł bowiem czas rozwiązania problemu sukcesji węgierskiej. Kiedy 13 listopada 1457 roku zmarł bezpotomnie król Węgier Władysław "Pogrobowiec" tron węgierski - zgodnie z prawem dziedziczenia - przypaść miał j ego siostrze Elżbiecie, żonie Kazimierza Jagiellończyka i jej dzieciom. Tymczasem władzę na Węgrzech objął drogą narodowej elekcji Maciej Korwin. Król polski nie mógł natomiast dochodzić praw małżonki i synów zajęty wojną trzynastoletnią z Zakonem Krzyżackim. Odpowiedni moment nadszedł po śmierci króla Czech Jerzego z Podiebradu. w dniu 22 marca 1471 roku. Wskutek uprzednich rokowań jego następcą wybrano syna Kazimierza Jagiellończyka - Władysława. Niezadowolony z takiego obrotu sprawy, gdyż sam zainteresowany był tronem czeskim. Maciej Korwin szykował interwencję zbrojną. Aby go w tych zamiarach ubiec, wykorzystując niezadowolenie części magnaterii węgierskiej, król Kazimierz zorganizował wyprawę na Węgry mającą na celu obalenie Korwina i osadzenie na tronie królewicza Kazimierza, który stanął oficjalnie na jej czele dwunastotysięczna armia polska pod wodzą podkomorzego sandomierskiego Piotra Dunina przekroczyła granicę węgierską na początku października 1471 roku. Ekspedycja zakończyła się jednak niepowodzeniem. Okazało się bowiem, że opozycja nie była wcale tak silna, jak się wydawało - co więcej: żaden z węgierskich baronów przez cały czas trwania wyprawy nie przyłączył się do Kazimierza, przeciwnie - słali oni posiłki Maciejowi, który z szesnastoma tysiącami wojska zajął pozycję wyczekującą. Węgierski król nie dążył bynajmniej do zbrojnego starcia - czas działał na jego korzyść. W polskich szeregach zaczęły się szerzyć rozprzężenie i dezercja, zarówno wśród zaciężnego wojska, któremu nie wypłacono na czas należnego żołdu, jak i wśród królewskich dworzan. Uniemożliwiło to Kazimierzowi podjęcie zdecydowanych kroków i kiedy Maciej Korwin nadciągnął z zamiarem rozpoczęcia działań wojennych, jedynym wyjściem pozostało opuszczenie Węgier. Stało się to 26 grudnia 1472 r. Czternastoletni pretendent w drodze powrotnej do kraju pisze do cesarza Fryderyka III: "...gdy słońce troszkę się podniesie, stwarzając lepsze możliwości dla działań wojennych, postanowiłem wrócić na nowo do królestwa węgierskiego ze wzmocnioną armią moją, aby szczęśliwie zakończyć rozpoczęte dzieło".

Na przeszkodzie ponownemu wszczęciu kampanii węgierskiej stanęła Stolica Apostolska. Papież Sykstus IV nawoływał do wielkiej koalicji europejskiej w obliczu tureckiego zagrożenia, a w Macieju widział wybitnego obrońcę chrześcijaństwa. Wysłał więc legata, kardynała Barbo z misją doprowadzenia do ugody polsko-węgierskiej. Na wypadek zaś, gdyby Kazimierz Jagiellończyk na ugodę nie chciał się zgodzić, papieski wysłannik wiózł ze sobą bullę ekskomunikacyjną, która jednak okazała się niepotrzebna. Zatwierdził więc tylko zawarty wiosną bowiem niestabilną sytuacją na Litwie, zagrożonej ze jej strony moskiewskiego cara Iwana III, Kazimierz Jagiellończyk udał się w roku 1479 do Wilna z zamiarem pozostania tam na dłużej. Młody Kazimierz był z ojcem do roku 1481, kiedy ten powierzył mu rolę swego namiestnika w Królestwie Polskim; funkcję ową pełnił królewicz rzetelnie i skutecznie przez dwa lata, zajmując się sprawami administracyjno-prawnymi i wojskowymi. Wykazał niezwykłe zdolności jako mąż stanu - rządził roztropnie i sprawiedliwie. Prowadząc oszczędna politykę, wykupił część zastawionych królewszczyzn, jednocześnie nigdy nie odmawiając 1472 roku rozejm między królami polskim i węgierskim. O kandydaturze młodego Kazimierza do tronu węgierskiego nie było więcej mowy. Królewicz wrócił pod opiekę Długosza.

Kontynuował naukę do roku 1475, kiedy to ojciec zabrał go wraz z młodszym o rok Janem Olbrachtem w podroż na Litwę i do Prus - obaj królewicze mieli zacząć przygotowywać się do służby publicznej. W Malborku Kazimierz, znany już wcześniej jako doskonały mówca (witał wszystkich ważniejszych gości przybywających na dwór zachwycającymi oracjami), poproszony o głos w toczącym się sporze, wywarł na wszystkich bardzo korzystne wrażenie, "swoją mową, jak również niezwykle roztropnym podejściem do sprawy". Królewicz był też obecny na zjeździe generalnym w Piotrkowie, a także na sejmie w Brześciu Litewskim w roku 1478. Widoczne było wyraźnie, iż król przygotowywał młodego księcia do roli następcy tronu. Wtedy też uwidoczniły się w pełni znamiona świętości zarysowujące się stopniowo od dzieciństwa Kazimierza. Pięknie ujmuje to jego biograf: "...istotą świętości nie są długie modlitwy, surowe posty, nadzwyczajne uczynki, świadczące o miłości bliźniego. Świętym jest ten, który swoją pracą, pełnieniem swoich obowiązków w szarej rzeczywistości pełni wolę Bożą i całym sercem otwiera się na otrzymywaną od Boga łaskę. Św. Kazimierz był takim właśnie świętym. Chodził po ziemi jak i wszyscy, żył i postępował, niewiele się różniąc od innych. Lecz jego dusza daleka była od spraw ziemskich i nie samym tylko chlebem żyła".

Świętość królewicza Kazimierza przejawiała się przede wszystkim w pełnieniu obowiązków, zarówno wobec Boga jak i bliźnich, zwłaszcza w kontekście zajmowanej pozycji; był następcą tronuj przyszłym królem. Władzę królewską pojmował w kategoriach służby Bogu, Ojczyźnie i swemu ludowi. Z takim nastawieniem przyjął wielkorządztwo Korony. Zaniepokojony pomocy potrzebującym (przeznaczał spore środki na cele charytatywne). Pilnował, by żołd dla wojska najemnego wypłacany był regularnie. Tępił występek, surowo karząc przestępców. W tym okresie jednak Kazimierz zachorował na gruźlicę. Wobec takie-go stanu rzeczy ojciec zwolnił go z powierzonych obowiązków i wezwał do Wilna. Tam również jego aktywne usposobienie nie pozwoliło mu trwać w bezczynności; pracował w kancelarii królewskiej oraz zajmował się działalnością dobroczynna. Wypraszał także u ojca fundusze na budowę kościołów i klasztorów na Litwie, zdając sobie sprawę, że kraj ten jest jeszcze na poły pogański. Hojnie wspierał O.O. Bernardynów, którzy prowadząc misje apostolskie na terenach wschodniej Litwy, usiłowali nawracać prawosławnych na katolicyzm. Rozumiał bowiem, że jedyną możliwością zahamowania wpływów Moskwy na ziemiach litewskich i ruskich jest zjednoczenie Kościoła wschodniego z Kościołem Rzymskim.

Ostatnie miesiące 1483 roku spędził Kazimierz w Wilnie i Trokach. Był już wtedy poważnie chory, ale na początku roku następnego stan jego zdrowia poprawił się. wskutek czego przeniósł się do Grodna. Tam w końcu lutego nastąpił nagły kryzys. Król przebywający na sejmie koronnym w Lublina natychmiast przerwał obrady i pospieszył do chorego po to tylko, by zastać go dogorywającym. "Królewicz przygotował się na drogę wiecznego żywota Świętymi Sakramentami z gorącą pobożnością i przepędził ostatnie chwile na modlitwie i na rozmowach pobożnych". Dnia 4 marca 1484 roku, a był to właśnie pierwszy czwartek postu, z brzaskiem dnia, uleciał czysty duch królewicza do Boga. Zagościła w komnacie zamkowej w Grodnie głęboka boleść i wycisnęła smutne piętno żałoby na licach rodziców, braci, sióstr, kapłanów i przyjaciół. Tylko jedna blada twarz zmarłego była pogodną i jakby promieniejącą. Kazimierz, syn Kazimierza, wnuk Jagiełły żył 25 lat. 5 miesięcy i l dzień.

Rodzina królewska, jak też i całe otoczenie królewicza przekonane były, iż odszedł on do wieczności in odore sanctitafis; wyrażano się o nim jako o sanctae memoriae princeys. Historia kultu świętego zaczyna się właściwie w dniu jego śmierci. Do grobu zaczęły ciągnąć pielgrzymki ludzi wszystkich stanów, w zawrotnym tempie rosła liczba poświęconych mu legend. Legendy ubarwiaj ą żywot każdego świętego, zawsze jednak część z nich to sentymentalne bajdy, które więcej szkody niż pożytku przynoszą wizerunkowi postaci. Z takim legendarnym portretem św. Kazimierza bezwzględnie rozprawia się Feliks Konieczny: "Kto go zna tylko z legendy, mniema o nim, że umiał tylko odmawiać modlitwy, chodząc od kościoła do kościoła, nawet po nocy". Zabawna jest legenda, gdy opowiada, jak królewicz klęczy na śniegu przed kościołem, bo kościół właśnie zamknięty! Dziwy nie lada! Lubił chadzać w sam raz do kościołów zamkniętych? A na zamku nie miał kościoła? A jeżeli zależało mu na pewnym kościele, że też kościelny nie pędził z kluczami, żeby mu otworzyć! I chodził królewicz po mieście nawet w nocy samiuteńki, bez jednego choćby służącego? (...) Tymczasem królewicz ten należy do świętych politycznych, do tych, którzy pragnęli przystępować do polityki religijnie, według wskazań moralności katolickiej. Powiedziano o św. Kazimierzu słusznie, że osobistość ta nie tylko w żywotach świętych powinna być zapisana, ale także w księdze historii.

W rozpatrywaniu zasług kandydatów na ołtarze nikt nie kieruje się jednak legendami, lecz faktami, a te zapisane w Acta Sancforum wzmacniają jedynie przekonanie o świętości młodzieńca. Oto przedstawione tam zostały liczne cuda dziejące się za j ego wstawiennictwem, jak np. wielka liczba cudownych uzdrowień oraz niezwykle głośny cud wskrzeszenia córki mieszczanina wileńskiego. Jednakże nie tylko pojedyncze osoby doznawały różnorodnych łask za jego pośrednictwem. Szczególnie ważna jest opieka świętego nad narodem polskim i litewskim. Przytoczmy trzy najbardziej wyraziste tego przykłady. Oto w roku 1518 wojska moskiewskie wdarły się w granice Wielkiego Księstwa i obiegły Połock. Sześćdziesięciu tysiącom nieprzyjaciół przeciwstawić się mogła jedynie dwutysięczna armia polsko-litewska, która też od razu ruszyła na pomoc nielicznej załodze miasta. Nie mogła jednak bezpiecznie przeprawić się przez wezbraną Dźwinę. Nagle pojawił się młodzieniec ubrany w białe szaty, na białym koniu, który skoczył do rzeki, dając wojsku znaki, by poszło w jego ślady. Żołnierze ruszyli za nim. Okazało się, że tam właśnie był dogodny bród. Polacy i Litwini uderzyli niespodziewanie na wroga, który uległ panice i rozproszył się. Odważnego młodzieńca nikt więcej nie widział. Dopiero wtedy zorientowano się, że to św. Kazimierz. W roku 1605 hetman polny litewski Jan Karol Chodkiewicz odniósł wspaniałe zwycięstwo nad Szwedami pod Kircholmem. Czterotysięczne siły polskie rozbiły w proch 14.000 Szwedów (9.000 legło, kilkuset dostało się do niewoli, wielu utonęło w Dźwinie, uciekających zniesiono niemal doszczętnie - król szwedzki ledwo uszedł z życiem). "Tak pełnych zwycięstw mało zna historia; ani jednego zaś odniesionego przeciw takiej przewadze". Do takiego zwycięstwa sam geniusz wojskowy nie wystarczy. Był tego świadom hetman Chodkiewicz, przeto jeszcze przed wyruszeniem na spotkanie Karolowi IX Sudermańskiemu udał się do kaplicy św. Kazimierza, gdzie złożył swą szablę na trumnie świętego, wziął udział we Mszy Świętej, przyjął Komunię Świętą i poprosił o odprawienie czterdziestogodzinnego nabożeństwa w intencji zwycięstwa; głęboka wiara we wstawiennictwo świętego królewicza nie zawiodła go. W 1683 roku król Jan III Sobieski przed wyprawą wiedeńską prosił o codzienne odprawianie w kaplicy św. Kazimierza nabożeństwa z prośbą o pomoc niebieską. W tej samej kaplicy po zwycięstwie król długo trwał na klęczkach w gorącej podzięce. "Stało się zwyczajem narodowym, że św. Kazimierza wzywano zawsze na pomoc w czasie wojen prowadzonych z wrogami chrześcijaństwa". Wobec tak wyraźnych znaków świętości jedynym właściwym posunięciem było rozpoczęcie starań o kanonizację.

Pierwsze kroki ku temu poczynił proboszcz katedry wileńskiej Erazm Ciołek, kiedy w roku 1501 przybył do Rzymu jako poseł wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Jagiellończyka do papieża Aleksandra VI. W wygłoszonej mowie wysławiał on zmarłego brata książęcego Kazimierza, cieszącego się wielką łaską Boga. W ślad za tym poszła papieska bulla odpustowa z 15 maja 1501 roku dla kaplicy, gdzie pochowany został "książę Kazimierz, który -jak powiadają - słynie licznymi cudami". Właściwe działanie mające na celu rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego podjęto dopiero w roku 1516. Inicjatywa wyszła z trzech ośrodków: od biskupa wileńskiego Wojciecha Radziwiłła, od wileńskich bernardynów oraz od króla Zygmunta I (zwanego później Starym) - król trzykrotnie prosił listownie, aby Jego Świątobliwość zgodził się wciągnąć królewicza Kazimierza w poczet świętych. W odpowiedzi na te stałym ranią Stolica Apostolska wyznaczyła specjalną komisję biskupów mającą zbadać sprawę, której 4 listopada 1517 roku poświęcono specjalne kolegium kardynalskie - datę tę należy więc uważać za początek procesu kanonizacyjnego. Wkrótce też Leon X wydelegował do Wilna swego pełnomocnika. biskupa Zachariasza Ferreri. Ten przybył na miejsce 2 września 1520 roku i po przesłuchaniu licznych świadków i analizie cudów napisał żywot św. Kazimierza. Ta pierwsza biografia świętego pt. Vita łeati Casimiri confessoris została wydana w Wilnie 1 grudnia 1520 roku. Dokładnie rok później zmarł papież Leon X, a wkrótce potem w 1527 roku podczas sacco di Roma wszystkie dokumenty kancelarii papieskiej uległy zniszczeniu i postępowanie kanonizacyjne utknęło w martwym punkcie. W 1539 roku Zygmunt "Stary" instruował biskupa kąmienieckiego Jana Wilamowskiego, jadącego z poselstwem do papieża Pawła III, by prosił o przyspieszenie kanonizacji Kazimierza, skoro udowodniono, iż przy jego grobie dzieją się cuda, a żywot jego był świątobliwy. Atmosfera jednak nie była sprzyjająca, Kościół przeżywał wówczas trudny okres rewolucji protestanckiej i odnowy trydenckiej. W ciągu sześćdziesięciu pięciu lat nie odbyła się żadna kanonizacja. Kazimierz również musiał czekać.

Do sprawy polskiego królewicza powrócił papież Klemens VIII, który zachęcił biskupa wileńskiego Benedykta Woynę do ponownego podjęcia starań o ukończenie postępowania kanonizacyjnego. Skwapliwie skorzystano z tej zachęty i 6 lutego 1602 roku kapituła wileńska wysłała do Stolicy Apostolskiej kanonika Grzegorza Świecickiego celem wyjednania aktu kanonizacji. Od tej pory wypadki zaczynają się toczyć szybko: 26 kwietnia 1602 roku Święcicki wręcza prośbę biskupa Woyny sekretarzowi papieskiemu. 8 lipca rozpatruje ją Kongregacja Obrzędów, zezwalając obchodzić uroczystość św. Kazimierza jedynie na terenie Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a 7 listopada bulla Quae ad sanctorum Ojciec Święty to zezwolenie zatwierdza i wyznaczaswieta św. Kazimierza na dzień 4 marca. Królewicz oficjalnie zostają uznany świętym, choć kult jego ma na razie charakter ograniczony. Dopiero papież Paweł V nakazuje w roku 1621 rozszerzyć kult na cały Kościół i umieścić świętego w mszale i brewiarzu rzymskim. Piętnaście lat później w 1636 roku papież Urban VIII uznaje św. Kazimierza patronem Litwy. Jest również patronem Zakonu Kawalerów Maltańskich. W 1792 roku papież Pius VII zatwierdził dla jasnogórskiego klasztoru możliwość korzystania z odpustu w dzień św. Kazimierza, pod zwykłymi warunkami.

Tak to szeregi świętych zasilił jeszcze jeden syn polskiej ziemi, który "całemu w ogóle narodowi, a szczególnie uczącej się młodzieży świeci wzniosłym i pouczającym przykładem. Przykład zaś ten jest o tyle łatwiejszy do naśladowania, że cnoty któremi jaśniał święty, nie maj ą w sobie nic nadludzkiego, nic takiego, coby wymagało nadzwyczajnych wysiłków lub ofiar. Owszem są to cnoty wprawdzie wielkie, wspaniałe, ale przy łasce Pana Boga i dobrych chęciach dla wszystkich dostępne: wielka miłość Boga i bliźnich, gorąca pobożność, pilność w pracy i posłuszeństwo (...), pokora, skromność, czystość - słowem cnoty ciche, domowe (...), które przy dobrej woli w każdym sercu krzewić się mogą".

W 1484 roku, i ostatecznie w 1991 roku został pochowany w katedrze w Wilńskiej (początkowo w krypcie pod kaplicą królewską; w roku 1604 szczątki Kazimierza złożono w relikwiarzu i umieszczono na ołtarzu w kaplicy królewskiej; w latach 1623-36 relikwiarz umieszczono tymczasowo w kaplicy Gasztołdów, aby w roku 1636 przenieść je do nowo wybudowanej kaplicy Św. Kazimierza; w 1655 roku relikwie wywieziono z Wilna, w obawie przez najazdami Rosjan i Szwedów; w 1667 roku ponownie złożone w kaplicy Św. Kazimierza; w latach 1953-1991 szczątki królewicza znajdowały się w wileńskim kościele Śś. Piotra i Pawła na Antokolu), w 1953 roku zostały pochowane w kościele Śś. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie i do roku 1991 tam spoczywały.

Kazimierz uważany jest za patrona Litwy i Wilna. Święto jest obchodzone 4 marca: odpusty i jarmarki, tzw. kaziuki.

Św. Kazimierz jest patronem - Polski, Litwy; metropolii wileńskiej, grodzieńskiej, białostockiej i krakowskiej; młodzieży, Radomia od 1983 roku, poznańskiej Śródki, Palermo, belgijskiej Sodalicji Mariańskiej, litewskiego harcerstwa.


Żródła:

"Święty młodzianek - rzecz o królewiczu Kazimierzu" - Jerzy Wolak


Św. Kazimierz Jagiellończyk "ŚWIĘCI PAŃSCY"


Św. Kazimierz Jagiellończyk w "Poczet.com" autorstwa: Michała Szustera

12-01-2020